Strajk Lufthansy a odszkodowanie
W związku z ostatnimi strajkami pracowników Lufthansy nawet...
Oprac. DelayFix
Słowo „koronawirus” zostało słowem roku 2020. Dla branży lotniczej był to najgorszy rok od czasów II Wojny Światowej. W styczniu pojawiły się pierwsze wzmianki o koronawirusie i o pierwszych ograniczeniach w ruchu lotniczym.
Od lutego było o nim głośniej i głośniej i miało to wpływ na zakaz lotów do i z Chin, ale nikt nie spodziewał się skali problemu jaki był jeszcze przed nami. Marzec przyniósł błyskawiczne załamanie rynku. Zawieszono większość lotów na całym świecie. W kwietniu ruch lotniczy zmniejszył się o 99% i był jednym z najsłabszych miesięcy w historii. Nikogo już nie interesowało uziemienie MAXów a nawet okazało się, że ich brak nie będzie dla nikogo problemem. Pierwsze wznowienie lotów nastąpiło w czerwcu i były to rejsy krajowe realizowane przez LOT. Kolejno zostały reaktywowane rejsy do krajów europejskich o niskim współczynniku zarażeń, trzeci etap zakładał wznowienie lotów dalekodystansowych do Azji i Ameryki Północnej. Nasz krajowy przewoźnik utworzył wakacyjna siatkę połączeń do wielu europejskich kurortów. Akcja cieszyła się dużym zainteresowaniem, pojawiło się sporo lotów czarterowych i wszyscy zaczęli optymistyczniej patrzeć w przyszłość rynku lotniczego. Zakładano nawet ze latem uda się odrobić cześć strat i uchroni to przewoźników przed kłopotami finansowymi. Niestety rozluźnienie obostrzeń w okresie wakacji nie miało dobrych skutków. W wielu krajach współczynnik zachorowań zaczął błyskawicznie rosnąć, wprowadzone zostały kolejne obostrzenia i coraz więcej popularnych kurortów wymagało negatywnego testy na COVID-19 przed przylotem. Teraz widać jak złudne były te nadzieje. W roku 2020 liczba pasażerów nie przekroczy 1 miliarda. W porównaniu z prawie 4,5 mld z roku 2019 jest to drastyczny spadek. Jest to konsekwencja zamykania rynków oraz odbycia obowiązkowej kwarantanny po przylocie. Najnowsze prognozy przewidują, że powrót do poziomu sprzed pandemii zajmie branży kilka lat.